Następny dzień, Ola
Obudziłam się ponownie pierwsza. Poszłam zobaczyć jak się czuje moja
siostra.
Jak zwykle, spała. Wspominała mi jednak poprzedniego dnia, że nie idzie
dzisiaj do szkoły, więc jej nie budziłam.
Po za tym wczorajszy atak mógł sprawić, że nie miałaby dziś siły.
Poszłam
do łazienki się ubrać. Wybrałam szare rurki i żółty podkoszulek.
Szybko na siebie to założyłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam
otworzyć.
- Ross? - Zdziwiłam się. Był ostatnią osobą której mogłabym się teraz tutaj
spodziewać.
- Chcę z tobą pogadać.
- Po ostatnim razie... Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Z resztą zaraz
musimy iść do szkoły...
- Zależy mi na tobie ok? Ale nie wiem czy ty czujesz to samo.
- Ehh... Już ci przecież mówiłam... Tak... Po prostu nigdy nikogo nie
kochałam w ten sposób... To jest dla mnie obce uczucie. Dlatego się tak
okropnie zachowywałam. Nie chciałam cię urazić ani nic. Ja na prawdę bardzo cię
lubię...
- To co? Mogę to potraktować jako zgodę na chodzenie?
- Cho-chodzenie? Tak od razu?... No... Dobrze - uśmiechnęłam się lekko.
- To super! Idziemy do szkoły?
- Jeszcze nie! Po pierwsze - jeszcze nic nie zjadłam a z wrażeń czuję że
zaraz się przewrócę, a po drugie, muszę sobie to wszystko poukładać w głowie.
Bo to takie... Dziwne uczucie mieć chłopaka... Tak jakby do kogoś należeć. No
i... Mam od razu powiedzieć mojej siostrze?
- Wolałabym na razie nic nie mówić... Dobra, to ja idę wziąć torbę z
książkami i możemy wychodzić...
- Czekam.
Poszłam szybko do mojego pokoju, wzięłam torbę, klucze, po czym z powrotem
wróciłam do drzwi. Zamknęłam dom razem ze śpiącą w nim moją siostrę po czym
ruszyłam z Ross'em do szkoły.
-Twoja siostra nie idzie do szkoły?
- Nie.
- Przeziębiła się?
- Źle się czuje.
- Mam nadzieje, że poczuje się lepiej...
Emily
Kiedy się obudziłam, było już południe, słońce stało wysoko na niebie i
niesamowicie raziło.
Podeszłam do lustra... Moja twarz wyglądała strasznie. Postanowiłam
spróbować jakoś zakryć tego siniaka.
Jednak przerwał mi dzwonek do drzwi.
Niechętnie poszłam otworzyć.
- Cześć, jak się czujesz? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Riker.
- A
czemu ty nie jesteś w szkole? - zapytałam zdziwiona.
- Odwołali nam lekcje.
- Zwiałeś, co nie?
- Oj tam... nie mogłem cię przecież zostawić samej. To co, wpuścisz mnie?
- Właź. Właśnie miałam jakoś zakryć twarz.
- Pomogę ci!
- Nie wiem jak to coś zakryje. - Spojrzałam w lustro i zaczęłam pudrować twarz.
- Zamknij oczy i zdaj się na mnie.
- No okey... ale nie zrób mi krzywdy!
-
Spokojnie.
Przez kolejne dziesięć minut z zamkniętymi oczami obawiałam się o
wygląd mojego policzka. A właściwie to całej twarzy, z facetami to nic nie
wiadomo. Lecz o dziwo, gdy spojrzałam w lustro, to nie byłam ja. Twarz jasna,
delikatnie przypudrowana, bez skazy, jakby w ogóle nie było żadnego siniaka.
-
Jak ty to... - Jeszcze nie wiesz o wielu moich zdolnościach kochana!
- Hahaha,
tak, kosmetyczką powinieneś zostać.
- Dziękuje! - Powiedziałam szczęśliwa i pocałowałam go w policzek.
- Tylko tyle za takie arcydzieło?
- A co byś chciał?
- Może by tak tradycyjne buzi w usta??
- No nie wiem, nie wiem. - Udałam, że się zastanawiam.
- Ej! Zasłużyłem!
Wywróciłam oczami i zrobiłam to, co chciał.
- Noo... na reszcie... - rozmarzył się.
- Zejdź na ziemie -Zaśmiałam się.
- Ale w mojej Emilyandii jest dużo przyjemniej...
- Aaaw! Jesteś taki słodki. - Potargałam mu grzywkę.
- Czy to dobrze jak dziewczyna mówi o chłopaku że jest słodki?
- Tak, nawet bardzo.
- No skoro tak uważasz...
- Dobra... Dopiero wstałam i jestem głodna. Chcesz coś do jedzenia? - Zaczęłam
kierować się do kuchni
- Nie, dzięki, już jadłem w domu.
- Jak uważasz! - Wyciągnęłam miskę, płatki i mleko.
- Smacznego.
- Dziękuje! A takie pytanie... Twoi rodzice się nie wściekną, że tak lekcje
opuszczasz?- Zapytałam gdy już zaczęłam jeść.
- Raczej nie, rozumieją, że się o ciebie troszczę.
- Mówisz poważnie? To oni w ogóle o
mnie wiedzą?
- Tak, mówimy im o wszystkim.
- No proszę... A u nas jest na odwrót.
- Wiem... przepraszam.
- Za co? - Zapytałam zdziwiona.
- Że ci przypomniałem.
- Daj spokój, nie da się zapomnieć. Mam tak odkąd skończyłam 8 lat.
- Dobrze... ale może zmieńmy temat.
- Nigdy ich nie było i pewnie na moim ślubie też ich nie będzie... Jasne,
zmieńmy.
- Uuu, ledwie się poznaliśmy a ty już ze mną ślub planujesz? Miłoo.
- E, e, e! A skąd pewność, że z tobą co?
- Instynkt kochana, instynkt.
- Tak długo ze mną nie wytrzymasz. - Podeszłam do zlewu i zaczęłam myć
naczynia.
- Za bardzo cię kocham.
- Żeby?
- Żeby cię kiedykolwiek zostawić.
- Tak mówisz? - Skończyłam myć miskę i usiadłam mu na kolana.
- Dokładnie tak.
Ross
Lekcje szybko nam minęły. Wracałem razem z Olą do domu.
Wyglądała na przeziębioną. Co chwilę siorbała nosem i wyglądała blado.
- Gdy wrócisz do domu, powiesz Emily, żeby umówiła cię do lekarza.
- Po co? - szatynka spojrzała na mnie zdziwiona.
- Bo jesteś przeziębiona.
- Oj tam od razu przeziębiona. Z resztą to nie jest powód żeby iść od razu
do głupiego lekarza!
- Więc niech ci da jakieś leki.
- Ale ja nie chcę...
Weszliśmy do jej domu. Od razu krzyknąłem:
- Emily! Twoja siostra może być
chora. Daj jej jakieś leki. - Po tym szybko się zjawiła z... Riker'em.
- Bracie, czy ja mam rozumieć że ty przez cały czas bez powodu byłeś... no,
tutaj??
- Właściwie to miałem powód...
- Niech zgadnę... Emily. Tak, jasne, rozumiem, ale mogłeś mi chociaż
powiedzieć.
- O jak miło, że się o mnie troszczysz...
- Jasne. A teraz sorry, ale muszę odprowadzić tego chorego osobnika do
pokoju.
- Zaraz jej coś zrobię rozgrzewającego, więc raczej chora nie
będzie. - Powiedziała Em i zniknęła gdzieś w kuchni.
- To chodźmy do twojego pokoju. - powiedziałem do swojej dziewczyny.
Ona niechętnie zgodziła się.
- Kładź się do łóżka.
- Już, już, ale z ciebie menda.
- A z ciebie maruda. Musimy ci zmierzyć temperaturę.
W tym momencie do pokoju weszła Em z kubkiem.
- Trzymaj Ola. Ross przypilnuj
jej... Potrafi wylewać leki do roślin.
- Ja przynajmniej nie chowam tabletek w
radio.
- Ale po twoich akcjach zawsze roślinki są martwe.
Kłótnie sióstr przerwał Riker - Przepraszam was bardzo, ale zabieram tą
blond panią.
- Jasne, jasne, tylko wróćcie tu po moje zwłoki jak już skończycie. - powiedziała szatynka.
- A co my niby mamy robić? - Zapytała zdziwiona Emily.
- No... nie wiem, i nie chcę wiedzieć. A teraz papa gołąbeczki.
Siostra mojej dziewczyny już miała coś powiedzieć, ale mój brat położył jej
dłoń na ustach i wyprowadził z pokoju.
- Dobra, to teraz otwórz buzię.
- Masz zamiar mnie karmić?!!
- Żebyś nie wylała tego w ładnego kwiatka, który stoi obok.
- Ale to jest na pewno ohydne!
- Nic mnie to nie obchodzi. Po za tym od kiedy leki są dobre?
- No i właśnie dlatego nie lubię ich jeść.
- Łykaj i nie gadaj.
- Ale po co? Przecież jestem zdrowa.
- Ola. - Powiedziałem ostrym tonem.
- No co?
- Masz to połknąć i nie! Nie odpuszczę.
- Ugh... no dobra... ale jak to wypluję na ciebie to to nie będzie moja
wina!
- Spoko... Nie ma sprawy.
Riker
Razem z Emily poszliśmy do jej pokoju. Zza ściany słychać było jak Ola
protestuje przed jedzeniem leków. - Jak to dobrze że mam na kogo zwalić
najtrudniejsze zadanie. - powiedziała moja dziewczyna z bardzo zadowoloną miną.
- Kim jestem? Jestem zwycięzcą!! - Powiedziała na koniec i położyła się na
łóżko.
- Ej, ucichli... jak myślisz, co teraz robią?
- Riker... Nie jestem jasnowidzem...
- No przecież wiem.
- Jak chcesz to idź sprawdź
- Okey. - powiedziałem wesoły jak nigdy. Na reszcie mogłem ich złapać na
gorącym uczynku!
*****
No macie ten rozdział, było 6 komów, więc proszę :3
Następny rozdział wstawię za 7 xD
Dobra, mam nadzieję, że rozdział się podoba ;3
To, kiedy dodam następny, zależy tylko od Was <3
Do następnego rozdziału!
~Refive ;3