Strony

niedziela, 29 czerwca 2014

Rozdział 12

Następny dzień, Ola

Obudziłam się ponownie pierwsza. Poszłam zobaczyć jak się czuje moja siostra.
Jak zwykle, spała. Wspominała mi jednak poprzedniego dnia, że nie idzie dzisiaj do szkoły, więc jej nie budziłam.
Po za tym wczorajszy atak mógł sprawić, że nie miałaby dziś siły. 
Poszłam do łazienki się ubrać. Wybrałam szare rurki i żółty podkoszulek.
Szybko na siebie to założyłam. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć.
- Ross? - Zdziwiłam się. Był ostatnią osobą której mogłabym się teraz tutaj spodziewać.
- Chcę z tobą pogadać.
- Po ostatnim razie... Nie wiem czy to najlepszy pomysł. Z resztą zaraz musimy iść do szkoły...
- Zależy mi na tobie ok? Ale nie wiem czy ty czujesz to samo.
- Ehh... Już ci przecież mówiłam... Tak... Po prostu nigdy nikogo nie kochałam w ten sposób... To jest dla mnie obce uczucie. Dlatego się tak okropnie zachowywałam. Nie chciałam cię urazić ani nic. Ja na prawdę bardzo cię lubię...
- To co? Mogę to potraktować jako zgodę na chodzenie?
- Cho-chodzenie? Tak od razu?... No... Dobrze - uśmiechnęłam się lekko.
- To super! Idziemy do szkoły?
- Jeszcze nie! Po pierwsze - jeszcze nic nie zjadłam a z wrażeń czuję że zaraz się przewrócę, a po drugie, muszę sobie to wszystko poukładać w głowie. Bo to takie... Dziwne uczucie mieć chłopaka... Tak jakby do kogoś należeć. No i... Mam od razu powiedzieć mojej siostrze?
 -Jak chcesz to możesz jej powiedzieć, a co do reszty to pojęcia nie mam.
- Wolałabym na razie nic nie mówić... Dobra, to ja idę wziąć torbę z książkami i możemy wychodzić...
- Czekam.
Poszłam szybko do mojego pokoju, wzięłam torbę, klucze, po czym z powrotem wróciłam do drzwi. Zamknęłam dom razem ze śpiącą w nim moją siostrę po czym ruszyłam z Ross'em do szkoły.
-Twoja siostra nie idzie do szkoły?
- Nie.
- Przeziębiła się?
- Źle się czuje.
- Mam nadzieje, że poczuje się lepiej...

Emily

Kiedy się obudziłam, było już południe, słońce stało wysoko na niebie i niesamowicie raziło.
Podeszłam do lustra... Moja twarz wyglądała strasznie. Postanowiłam spróbować jakoś zakryć tego siniaka.
Jednak przerwał mi dzwonek do drzwi.
Niechętnie poszłam otworzyć.
- Cześć, jak się czujesz? - zapytał uśmiechnięty od ucha do ucha Riker. 
- A czemu ty nie jesteś w szkole? - zapytałam zdziwiona.
- Odwołali nam lekcje.
- Zwiałeś, co nie?
- Oj tam... nie mogłem cię przecież zostawić samej. To co, wpuścisz mnie?
- Właź. Właśnie miałam jakoś zakryć twarz.
- Pomogę ci!
- Nie wiem jak to coś zakryje. - Spojrzałam w lustro i zaczęłam pudrować twarz.
- Zamknij oczy i zdaj się na mnie.
- No okey... ale nie zrób mi krzywdy! 
- Spokojnie.
 Przez kolejne dziesięć minut z zamkniętymi oczami obawiałam się o wygląd mojego policzka. A właściwie to całej twarzy, z facetami to nic nie wiadomo. Lecz o dziwo, gdy spojrzałam w lustro, to nie byłam ja. Twarz jasna, delikatnie przypudrowana, bez skazy, jakby w ogóle nie było żadnego siniaka. 
- Jak ty to... - Jeszcze nie wiesz o wielu moich zdolnościach kochana! 
- Hahaha, tak, kosmetyczką powinieneś zostać.
- Dziękuje! - Powiedziałam szczęśliwa i pocałowałam go w policzek.
- Tylko tyle za takie arcydzieło?
- A co byś chciał?
- Może by tak tradycyjne buzi w usta??
- No nie wiem, nie wiem. - Udałam, że się zastanawiam.
- Ej! Zasłużyłem!
Wywróciłam oczami i zrobiłam to, co chciał.
- Noo... na reszcie... - rozmarzył się.
- Zejdź na ziemie -Zaśmiałam się.
- Ale w mojej Emilyandii jest dużo przyjemniej...
- Aaaw! Jesteś taki słodki. - Potargałam mu grzywkę.
- Czy to dobrze jak dziewczyna mówi o chłopaku że jest słodki?
- Tak, nawet bardzo.
- No skoro tak uważasz...
- Dobra... Dopiero wstałam i jestem głodna. Chcesz coś do jedzenia? - Zaczęłam kierować się do kuchni
- Nie, dzięki, już jadłem w domu.
- Jak uważasz! - Wyciągnęłam miskę, płatki i mleko.
- Smacznego.
- Dziękuje! A takie pytanie... Twoi rodzice się nie wściekną, że tak lekcje opuszczasz?- Zapytałam gdy już zaczęłam jeść.
- Raczej nie, rozumieją, że się o ciebie troszczę.
- Mówisz poważnie? To oni w ogóle o mnie wiedzą?
- Tak, mówimy im o wszystkim.
- No proszę... A u nas jest na odwrót.
- Wiem... przepraszam.
- Za co? - Zapytałam zdziwiona.
- Że ci przypomniałem.
- Daj spokój, nie da się zapomnieć. Mam tak odkąd skończyłam 8 lat.
- Dobrze... ale może zmieńmy temat.
- Nigdy ich nie było i pewnie na moim ślubie też ich nie będzie... Jasne, zmieńmy.
- Uuu, ledwie się poznaliśmy a ty już ze mną ślub planujesz? Miłoo.
- E, e, e! A skąd pewność, że z tobą co?
- Instynkt kochana, instynkt.
- Tak długo ze mną nie wytrzymasz. - Podeszłam do zlewu i zaczęłam myć naczynia.
- Za bardzo cię kocham.
- Żeby?
- Żeby cię kiedykolwiek zostawić.
- Tak mówisz? - Skończyłam myć miskę i usiadłam mu na kolana.
- Dokładnie tak.

Ross

Lekcje szybko nam minęły. Wracałem razem z Olą do domu.
Wyglądała na przeziębioną. Co chwilę siorbała nosem i wyglądała blado.
- Gdy wrócisz do domu, powiesz Emily, żeby umówiła cię do lekarza.
- Po co? - szatynka spojrzała na mnie zdziwiona.
- Bo jesteś przeziębiona.
- Oj tam od razu przeziębiona. Z resztą to nie jest powód żeby iść od razu do głupiego lekarza!
- Więc niech ci da jakieś leki.
- Ale ja nie chcę...
Weszliśmy do jej domu. Od razu krzyknąłem:
- Emily! Twoja siostra może być chora. Daj jej jakieś leki. - Po tym szybko się zjawiła z... Riker'em.
- Bracie, czy ja mam rozumieć że ty przez cały czas bez powodu byłeś... no, tutaj??
- Właściwie to miałem powód...
- Niech zgadnę... Emily. Tak, jasne, rozumiem, ale mogłeś mi chociaż powiedzieć.
- O jak miło, że się o mnie troszczysz...
- Jasne. A teraz sorry, ale muszę odprowadzić tego chorego osobnika do pokoju.
- Zaraz jej coś zrobię rozgrzewającego, więc raczej chora nie będzie. - Powiedziała Em i zniknęła gdzieś w kuchni.
- To chodźmy do twojego pokoju. - powiedziałem do swojej dziewczyny.
Ona niechętnie zgodziła się.
- Kładź się do łóżka.
- Już, już, ale z ciebie menda.
- A z ciebie maruda. Musimy ci zmierzyć temperaturę.
W tym momencie do pokoju weszła Em z kubkiem.
- Trzymaj Ola. Ross przypilnuj jej... Potrafi wylewać leki do roślin. 
- Ja przynajmniej nie chowam tabletek w radio.
- Ale po twoich akcjach zawsze roślinki są martwe.
Kłótnie sióstr przerwał Riker - Przepraszam was bardzo, ale zabieram tą blond panią.
- Jasne, jasne, tylko wróćcie tu po moje zwłoki jak już skończycie. - powiedziała szatynka.
- A co my niby mamy robić? - Zapytała zdziwiona Emily.
- No... nie wiem, i nie chcę wiedzieć. A teraz papa gołąbeczki.
Siostra mojej dziewczyny już miała coś powiedzieć, ale mój brat położył jej dłoń na ustach i wyprowadził z pokoju.
- Dobra, to teraz otwórz buzię. 
- Masz zamiar mnie karmić?!!
- Żebyś nie wylała tego w ładnego kwiatka, który stoi obok.
- Ale to jest na pewno ohydne!
- Nic mnie to nie obchodzi. Po za tym od kiedy leki są dobre?
- No i właśnie dlatego nie lubię ich jeść.
- Łykaj i nie gadaj.
- Ale po co? Przecież jestem zdrowa.
- Ola. - Powiedziałem ostrym tonem.
- No co?
- Masz to połknąć i nie! Nie odpuszczę.
- Ugh... no dobra... ale jak to wypluję na ciebie to to nie będzie moja wina!
- Spoko... Nie ma sprawy.

Riker

Razem z Emily poszliśmy do jej pokoju. Zza ściany słychać było jak Ola protestuje przed jedzeniem leków. - Jak to dobrze że mam na kogo zwalić najtrudniejsze zadanie. - powiedziała moja dziewczyna z bardzo zadowoloną miną.
- Kim jestem? Jestem zwycięzcą!! - Powiedziała na koniec i położyła się na łóżko.
- Ej, ucichli... jak myślisz, co teraz robią?
- Riker... Nie jestem jasnowidzem...
- No przecież wiem.
- Jak chcesz to idź sprawdź


- Okey. - powiedziałem wesoły jak nigdy. Na reszcie mogłem ich złapać na gorącym uczynku!

*****
No macie ten rozdział, było 6 komów, więc proszę :3
Następny rozdział wstawię za 7 xD 
Dobra, mam nadzieję, że rozdział się podoba ;3
To, kiedy dodam następny, zależy tylko od Was <3

Do następnego rozdziału!
~Refive ;3

sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 11

Ja bez wahania oddałam pocałunek. Po paru minutach oderwaliśmy się od siebie.
- To jesteśmy parą? - Zapytałam z uśmiechem.
- Wychodzi na to, że tak... no to skoro już działamy razem, to musimy jeszcze coś zrobić z naszym rodzeństwem.
- Ola jest tak wściekła na Rossa, a ja nie wiem o co.
- Ja chyba wiem...
- Gadaj. - Nakazałam.
Riker opowiedział mi co mu powiedział brat, całą ich rozmowę.
- Bardzo się wściekniesz jak spowoduje, że twój brat straci zęby?- Zapytałam jak już wszystko wiedziałam.
- Nie aż tak. Obym tylko nie musiał mu robić papek.
- To co z nimi robimy?
- Właśnie nie mam pojęcia... skoro teraz tak to się potoczyło to co musiało stać się jeszcze wcześniej?
- Nie mam pojęcia. -Wzięłam lusterko i spojrzałam na policzek. 
- Wow...Wyglądam strasznie. - Siniak był strasznie fioletowy. Jak ja pójdę do szkoły?
- Nie prawda... wyglądasz ślicznie, tak jak zawsze. A powracając do naszego rodzeństwa... musimy pogadać z... Ross'em. To on zawinił. Ale sam nie dam rady. Musisz mi pomóc. Musimy znać więcej szczegółów.
- Ale on mnie nie lubi. Nic nie poradzę.
- Mnie też nie. Ale musimy im pomóc.
- A nie lepiej jak oni załatwią to sami? Jak my? Mogą się na nas wkurzyć.
- Ale sama słyszałaś co wynikło z ostatniej próby.
- Może... jednak nie powinniśmy się wtrącać.
- Nie chcesz pomóc Oli?
- Chcę...ale też chcę żyć.
- Zależy kogo się obawiasz.
- Oli... Rossowi od razu dałabym w zęby.
- Błagam cię... musimy coś zrobić! Chociaż nakłonić ich do rozmowy!
- A dostanę buziaka? I przytulaska?
- Tak łobuzie - pocałował mnie w policzek i przytulił.
- Więc... ja nakłonię Olę, a ty Rossa. Jednak jak ja z domu wyjdę?
- Przecież Ola chyba jest w domu.
- Słuszna uwaga... ale ze mnie głupia blondynka.
- No na pewno. Dobra, to ja lecę, zadzwonię jak coś zdziałam!
- A dostanę buziaka na pożegnanie... ale takiego namiętnego. - Zrobiłam minę kotka ze Shreka.
- Co ty masz z tymi buziakami...
- No dobra. - Zrobiłam smutną minkę. Życie się mówi.
Po chwili zostałam jednak pocałowana.
- To idę do Oli- Powiedziałam cała w skowronkach.
Podeszłam pod drzwi do jej pokoju i zapukałam, ale nikt się nie odzywał. Weszłam więc, ale nie było jej tam. Zauważyłam jedynie otwarte drzwi od balkonu.
Weszłam na niego, a ona stała i patrzyła w niebo.
- Hey... - powiedziałam cicho. - Pogadamy? - Dodałam szybko.
- Pewnie. A o czym?
- Proszę... Możesz mi powiedzieć co się stało między tobą i Rossem?
- Nic ważnego...
- Gdyby nie stało się nic ważnego to już dawno byś z nim rozmawiała.
- No tak... bo on najpierw wyznaje mi miłość a później chce żebyśmy byli kumplami! Wkurza mnie po prostu!
- A co ty mu powiedziałaś? Założę się, że mu z liścia wcześniej strzeliłaś.
- Wcale nie... liść to był jeszcze wcześniej...
- Tak czy inaczej... chłopaka trochę do siebie zraziłaś... i może to nie jest najlepszy moment, ale chodzę z Riker'em.
- Cieszę się... I czym zraziłam??
- Wiesz... może... on chce zapomnieć o uczuciu bo myśli, że ty go nie chcesz.
- Nie ma powodów by tak myśleć! I tak powiedziałam mu za dużo!
- Jasne! Jak chcesz z nim być to przestać gadać zagadkami i powiedz mu to co naprawdę czujesz.
- Ale... ja nie wiem! Nigdy nie byłam... z kimś. Nie wiem jak to jest kogoś kochać.
- A myślisz, że ja wiem? Jednak postanowiłam zaryzykować... i jestem szczęśliwa,  że to zrobiłam.
- Ale ty jesteś starsza. A ja... po prostu czuję się przy nim inaczej. I mu to powiedziałam! Ale on chce być kumplami... no to się wkurzyłam!
-Jak z nim nie pogadasz to będziesz żałować.... Przemyśl to. - Powiedziałam i wyszłam. Postanowiłam zadzwonić do Riker'a, żeby zapytać jak mu poszło.
- Poszło.. całkiem nieźle... - powiedział w trakcie naszej rozmowy.
- Co masz na myśli mówiąc 'nieźle'?
- Bo Olka jest uparta jak osioł. Wkurzył mnie i bla bla bla
- Mi powiedziała że mu... po jej języku wyznała uczucia. - Ja nie wiem jak mam z nią gadać- Dodałam na koniec. Patrzyłam w lusterko i oglądałam tego siniaka.
- Czekaj... czyli Ross uważa że Ola go nie chce a ona na odwrót??
- Nie mam pojęcia, ja już się pogubiłam... Niech sobie wszystko wyjaśnią... CHOLERA. - Tego ostatniego słowa nie planowałam powiedzieć.
- No to wracam do niego... muszę go nakłonić do spotkania z twoją siostrą.
- Zmieniając temat... Jaką ilość pudru będę musiała nałożyć, żeby zakryć tego siniaka?
- Dużą...
- Nie idę jutro do szkoły. - Powiedziałam z załamką w głosie.
- No dobrze... w końcu jutro piątek. Odpocznij sobie.
- Czeka mnie dzień nudy... ale przecież tego siniaka będę miała jakiś tydzień albo dwa...
- No to zostaje puder...
- Super! Będę chodzić z tapetą na twarzy jak plastik.
- Nie przesadzaj... nie jest tak źle.
- Riker, skarbie...On jest fioletowy jak śliwka.
- Jasne. Za bardzo się tym przejmujesz.
- Może w sumie masz racje.
- Zawsze mam. 
- Nie mów tak jak moja siostra! Po prostu nie chcę mieć problemów w szkole...
- Będzie dobrze, zobaczysz. Nikt nie zauważy.
- Chcesz mnie pocieszyć? Urocze z twojej strony.
- Mówię prawdę.
- Powiedzmy, że ci wierzę. - Zaśmiałam się, a potem ziewnęłam.
- Dobra, idę jeszcze raz pogadać z Ross'em, pa!
- A ja idę spać. Papa.
- Dobranoc.
- Branoc. Całuski.
- Całuski.
Po rozmowie z nim położyłam się spać, atak bardzo mnie osłabił.

Ross

Było już trochę późno i chciałem iść spać. Jednak uniemożliwił mi to Riker, który wszedł do mojego pokoju. - Śpię, nie budzić, a w razie pożaru wynieść z łóżkiem - Powiedziałem do niego.
- Takiego brata to zostawić na otwartym zagrożeniu trzeciego stopnia. Musimy jeszcze pogadać...
- Czego chcesz? Nie możesz zająć się sobą i Em?
- Nie póki nie wyjaśnimy sprawy naszego rodzeństwa. A dokładniej ciebie i Oli.
- Idź do Em i błagaj, żeby została twoją dziewczyną, a mnie daj spać.
- To już mam dawno z głowy. Ale teraz twoja kolej!
- Poważnie? Mamo, co ona w tobie widzi.
- Bez żartów... Ja ci tu próbuję pomóc.
- Zacznij swój monolog, żebym mógł iść spać.
- Ross! Już ci wcale na niej nie zależy?!
- Zależy, ale mam dość jej humorów.
- Jakich humorów do jasnej cholery??
Wytłumaczyłem mu dokładnie co się stało oraz dlaczego chce sobie ją odpuścić.
- Czy ty serio nie widzisz że ona cię kocha?
- AA! To jak się ludziom daje w zęby to znaczy "kocham cię"! Emily też ci tak wyznała miłość?
- Podobno tylko dała ci z liścia. Mogła być przecież zaskoczona.
- Zasugeruje takie metody jej siostrze.
- Proszę cie żebyś tylko z nią pogadał i ją wysłuchał, może ona ci to wytłumaczy.
- Niczego nie obiecuje... A teraz lepiej powiedz jak to się stało, że z Em jesteś?
- No normalnie. Wymsknęło mi się że mi się podoba no i ona mi powiedziała że ja jej też, pocałowaliśmy się i wuala!
- A nie uważasz, że ona troszeczkę boi się ludzi?
- Ma powody...
- Jest chora?
- Nie powinieneś się tym tak interesować. Lepiej obiecaj mi że jutro pogadasz z twoją 'miłością'.
- Pogadam... No ale powiedz... Jest na coś chora?
- Nie twoja sprawa.
- Jak chcesz...

***
Taa... tak jak to Riker powiedział w dzisiejszym rozdziale: i wuala! Jest rozdział :3 
Mam nadzieję, że może być, mam oczywiście nadzieję, że ten kto przeczytał, skomentuje ;3
Zachęcam także do klikania 'obserwuj' ;D

I wiecie... nie lubię stosować takich szantaży, ale jednak spróbuję xD
Następny rozdział = 5 komentarzy cx
Oczywiście waszych, moje się nie liczą xD

Do napisania ;***
~Refive <3

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 10

Emily

Po udanej rozmowie z Riker'em wróciłam do domu. Oli jeszcze nie było, więc pomyślałam sobie, że dogadali się. Zmieniłam jednak zdanie gdy zobaczyłam ją płaczącą i trzaskającą każdym drzwiami po drodze do jej pokoju.
- Ola? Chcesz pogadać? - Zapytałam od razu z troską wchodząc do jej pokoju. Ona tylko spojrzała na mnie zapłakana i cała czerwona. Wyglądała jakby miała gorączkę.
- Nie! Zostaw mnie! - Krzyknęła. Od niej niczego się nie dowiem, więc wybrałam numer do Riker’a, ponieważ nie miałam do Ross’a.
- Halo? - Odezwał się głos w słuchawce.
- Hej Riker! Możesz dać mi Rossa?
- Jasne... A coś się stało?
- Później ci wytłumaczę. Dasz mi go?
- Już.
- O co chodzi? - Spytał zdziwiony Ross.
- Co się stało, że Olka teraz siedzi w pokoju i płacze?- Zapytałam prosto z mostu.
- Nie wiem...
- Ross, gadaj mi co się między wami stało albo przysięgam, że stracisz zęby!
- To są osobiste sprawy. - Powiedział i rozłączył się. Super! Teraz nie pozostało mi nic innego jak czekać. Tylko co ja mam ze sobą zrobić?
Może lepiej tam pójdę? Muszę się dowiedzieć o co chodzi!
Wróciłam z powrotem do pokoju mojej siostry.
- Olka… Powiesz mi o co chodzi?
- Nie mam nastroju...
- Ross coś ci zrobił?
- Nie...
- Jak chcesz... Ja się poddaje. - Powiedziałam zrezygnowana i wyszłam z domu na spacer. Ola mi nie powie jak nie zechce. Dobrze ją znam.
Po pewnym czasie dostałam esemesa od Oli: przepraszam... Po prostu nie mogę się pogodzić ze słowami Ross'a.
- Jakimi? - Napisałam do niej.
- Nieważne. Chyba i tak ci już za dużo napisałam.
Już chciałam coś napisać, ale usłyszałam głos za sobą.
- Cześć córeczko. – odwróciłam się. Na jego widok opętała mnie fala wściekłości.
- Czego chcesz?! - Nienawidziłam go! To przez niego chorowałam.
- Chciałem tylko powiedzieć, że rozwodzimy się z waszą matką.
- Co? Czemu? - Wiele razy to mówili, ale jakoś tego nie zrobili.
- Nie mogłem już z nią wytrzymać... Zmieniłem się.
- Czemu mnie nie dziwi, że to twoja wina. - Pożałowałam tych słów. Chwilę po tym dostałam bardzo mocno w twarz. Nie pierwszy raz to się zdarzyło. Ponownie zawita na mojej twarzy siniak.
- Co ty idioto wyprawiasz?! - usłyszałam głośny krzyk zza moich pleców.
Odwróciłam się i zobaczyłam policjanta. Złapałam się za bolące miejsce.
Ojciec oczywiście zaczął uciekać. Ja zalałam się łzami.
Znowu to się działo. Zaczęłam panikować, trząść cię. Strach ogarniał całe moje ciało. Szybko zalałam się łzami. Pobiegłam do siebie do domu.
Wpadłam z hukiem. Weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżko, ale objawy choroby nie ustępowały!
Nagle do mojego pokoju szybko wbiegła moja siostra.
Gdy zobaczyła mój stan, przeraziła się .
- Emily! - przytuliła mnie mocno.
Nie odezwałam się ani słowem.
- Co się stało?
- Ojciec. -Szepnęłam do niej.
- Biedactwo...
Rozpłakałam się na dobre. Nagle usłyszałyśmy dzwonek do drzwi. Ola poszła otworzyć.

Ola
Boje się pomyśleć co ojciec zrobił Em. Mam nadzieje, że nie puka do nas Ross.
A z resztą… po co by miał przycodzić?
- Ou... Riker...
- Chciałem cię przeprosić za Rossa. Wszystko gra? Wyglądasz na przerażoną.
- Nie musisz mnie za niego przepraszać... już zrozumiałam. I... nie do końca.
- Co się stało? - Zapytał przejęty.
- Emily znów dostała ataku depresji...
- Jak to? Przecież o tak dostać nie mogła.
- Przez ojca.
- Wpuścisz mnie do niej? Proszę.
- Jasne.
Weszliśmy do pokoju Em, która nadal leżała.
- Emily... - powiedział cicho blondyn.
Przypomniałam sobie, że jej psycholog przepisał leki uspokajające. Poszłam po nie, a po chwili wróciłam z nimi i szklanką wody.
- Dzi-dzięki. - powiedziała nadal się trzęsąc.
- Zostawię was samych. Przy okazji pójdę po lód na twój policzek - Zwróciłam się do nich i wyszłam.

Emily

- Cieszę się że przyszedłeś - uśmiechnęłam się lekko do chłopaka.
Ponownie złapałam się za policzek, na którym był siniak.
- Bardzo boli? - zapytał zmartwiony.
- Bardzo… - Szepnęłam, a w moich oczach pojawił się ból.
- Tylko mi tutaj nie płacz - przytulił mnie.
- Przepraszam...
- Nie masz za co! To on powinien!
- Nigdy tego nie zrobi. On już taki jest. Nie pierwszy raz to było.
- Powinien zgnić w więzieniu żeby już nigdy cię nie skrzywdził.
- Wiem. Strasznie mnie boli. – powiedziałam zamykając oczy z bólu. Po chwili weszła moja siostra trzymająca woreczek lodu, ale po chwili wyszła.
- Trzymaj ten lód. Albo może lepiej się połóż. – powiedział przejęty blondyn.
- Nie, nie chce. Już mi lepiej. Objawy puszczają.
- Może chcesz pogadać o czymś innym dla uspokojenia?
- Dzięki, że tu jesteś. - Zignorowałam jego pytanie.
- Nie ma za co...
- Ale dlaczego to robisz? Czemu ciągle przy mnie jesteś?
- No bo się przyjaźnimy...
- Tylko dla tego?
- No nie...
- Więc?
- No podobasz mi się…
- Mówisz serio? Ja?
- Tak.
Nie mogłam uwierzyć w jego słowa. Jednak to wyjaśnia to, że mnie pocałował.
- Mówisz to na serio i nie robisz sobie ze mnie żartów?
- Dlaczego miałbym robić? Zresztą myślałem że to już wiesz.
- Domyślałam się...
- No właśnie…
- Ty też mi się podobasz - Wyznałam szczerze.

Blondyn uśmiechnął się szeroko po czym mnie pocałował.


***
Hey ;D
Wiem, że dawno nie było rozdziału, przepraszam za to bardzo...
Ale i tak komów było bardzo mało... a przynajmniej w większości moje ;/
Mam jednak nadzieję, że to się kiedyś zmieni ;)

Ten rozdział wyszedł raczej nudny, myślę, że nie było w nim nic ciekawego xd
Dobra, teraz to ja przynudzam... także ten, pa! ;**