piątek, 7 marca 2014

Rozdział 6

Emily, 5 min wcześniej

Wróciłam z kuchni z szklanką soku, którego sobie nalałam. Zauważyłam, że nie ma Oli i Rossa.
-A ich gdzie wywiało? - Zapytałam Riker’a, który siedział na fotelu.
- Poszli do pokoju twojej siostry, Ale po co to już nie pytaj bo sam nie wiem. - Wybuchłam lekkim śmiechem. - Sorki, skojarzenie - Powiedziałam i zaczęłam pić sok
- W sumie racja... Nie wiadomo co młodzi mogą tam robić. - także się zaśmiał.
- Miejmy nadzieje, ze nic złego- usiadłam na sofę. Zauważyłam, że Riker się mi przygląda.
- Co się tak na mnie ślipisz? - Zaczęłam tonąć w jego oczach pełnych czekolady.
- Bo ładnie wyglądasz. - Walną prosto z mostu
- Szczere...
-Trafił ci się dobry komplement. Punkt dla ciebie - Niezły jest... mówię wam szczerze.
- Oj tam... Też potrafię prawić komplementy! - Lekko się oburzyłam. - Ale jakoś mało je mówię- Dodałam po chwili namysłu
- Dobra... Bitwa na komplementy?
- Nie... spadówka.
- No proszę! - Zaczął mnie gonić.
- Spadaj... ej!  No weź!  Odejdź ty zmoro nieczysta.
- Nie! - Chciał mnie złapać, a ja niechcący nogą zahaczyłam o mosiężną lampę, która następnie poleciała w stronę okna i je wybiła.
- Ups...
- Super.... E!  Zgonimy na jakieś dzieci - powiedziałam spokojnie i poklepałam go po ramieniu
Obróciłam się, aby spojrzeć na zegarek, ale zamiast niego zobaczyłam oniemiałą i złą Olkę, oraz zdziwionego Ross'a.
- Szykuj mi trumnę.... -szepnęłam do Riker’a gdy zobaczyłam minę Oli.
- Dwie naszykuję... - Powiedział po czym wziął mnie za rękę i pociągnął w kierunku drzwi.
- Ross, bierz ich! - Krzyknęła głośno rozwścieczona brunetka.
Riker szybko złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą na dwór. Zaczęliśmy uciekać.
- To teraz bawimy się w kotka i myszkę? - zapytałam rozbawiona zaistniałą sytuacją.
- Ciebie to bawi? - Zapytał mnie dyszący blondyn z przerażeniem, biegnący wzdłuż ulicy. Ludzie patrzyli się na nas jak na wariatów. Pewnie myśleli że uciekamy przed policją.
-No bardzo mnie bawi.... jest bardzo mroźny wrzesień, a my biegniemy bez kurtek przez ulicę, bo uciekamy przed młodszym rodzeństwem
- Racja... Ale twoja siostra nagle wydała mi się jakaś taka groźna...
- Teraz wiesz co ja czuję! Ja mam to na co dzień.
- Ja z Ross'em mam o wiele gorzej... - rzucił zrezygnowany. - Może lepiej obmyślmy gdzie się przed nimi schować?
- Jak wepchniesz mnie w krzaki to przysięgam, że będziesz miał siniaki - Zagroziłam mu nie na żarty
- Nie mam zamiaru - spojrzał na mnie zdziwiony.
- Fajnie!  A teraz chodź
- Dokąd? - Zapytał zatrzymując się.
- Przed siebie-Powiedziałam i ruszyłam w nieznanym kierunku
- Ok.

Ross

Goniliśmy ich przez parę minut, ale jednak potem ich zgubiliśmy. Ola była wściekła.
- Gdzie oni mogą być?! - Krzyknęła zła.
- A co ci to da, że ich znajdziesz?
- Nawrzeszczę na nich - powiedziała groźnie.
- Za co?  To tylko szyba, a oni dobrze się bawili. To źle, że Em się kumpluje z Riker’em?
- A kto za tą szybę zapłaci?? My nie jesteśmy takie bogate jak wy.
- Przecież wam pomożemy. Wyluzuj.
- Nikt nie będzie nam pomagać.
- Dlaczego? Co wy, Zosie Samosie?
- A co cię to tak obchodzi? W sumie to się prawie nie znamy.
- Teraz chcesz się kłócić?
- Nie... Przepraszam... Jestem wkurzona bo moja siostra jest taka bezmyślna...
- Ona się dobrze bawi!  Co ma być jak nauczyciel?  Poważna i zestresowana?
- Lepiej ona niż ja... Ona jest ta starsza.
- Teraz to gadasz, jakby Em miała się przejmować tylko tobą i domem
- Chcę tylko aby była choć odrobinę odpowiedzialna.
- I jest!  Zajmuje się tobą...ale zobacz... ona na prawdę lubi Riker’a
- I to mnie nie pokoi...
- Dlaczego?
- Bo Riker jest twoim bratem! - Zaczęła się śmiać.
- I co z tego?
- Jesteście obaj nienormalni.

Emily

Szliśmy jakieś dwadzieścia minut. Dotarliśmy do jakiegoś parku. Było mi zimno, no w końcu nie miałam kurtki. Bez wahania usiadłam na jednej z ławek.
- No co? - Zapytałam Riker’a, który dziwnie się na mnie patrzył.
- Nic... - Powiedział ocknąwszy się i usiadł koło mnie.
- Na pewno? - zapytałam dla pewności
- Chyba tak...
- Wyglądasz jakby coś cię gryzło.
- Zdaje ci się... - Powiedział zamyślony.
- Riker... ty weź zejdź na ziemie… może lepiej już chodźmy- Powiedziałam i zaczynałam wstawać z zimnej ławki.
- Nie, posiedźmy jeszcze! - Powiedział szybko i pociągnął mnie za rękę, tym samym ściągając mnie na swoje kolana.
- Jak mogę zostać na twoich kolanach to spoko. - Uśmiechnęłam się i potargałam mu włosy.
- Wygodny jestem, co? - nieco się ożywił.
- A wiesz, że bardzo? - objęłam go rękami wokół szyi. Ponownie na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Widzę, że humorek dopisuje. - Powiedział uszczypliwie.
- A dopisuje! - Zaczynałam wstawać z jego kolan.
- gdzie ty się znów wybierasz? - Próbował mnie zatrzymać.
- Do domu - Odpowiedziałam na pytanie pytaniem.
- Niee, zostajemy tutaj.
- No dobra!  Będziemy tu tak siedzieć?
- Mhm, dokładnie.
- Niech będzie....
- Ładnie pachniesz... - Powiedział po chwili milczenia.
- A dziękuje... to playboy.
- Mhm... - Przybliżył swoją twarz do mojej szyi i zaczął się zaciągać wonią moich perfum.
- No wiem... ładne są
- Nawet nie wiesz jak... - Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu zaczął mnie całować po szyi. 
Muszę powiedzieć szczerze, że podobało mi się to.
-Hej Riker....
- Tak? - oderwał się na chwilkę po czym powrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
- A co ty robisz? - Tak... bardzo inteligentne pytanie...
- Eee... Nie wiem tak właściwie... - Zesztywniał w zamyśleniu.
Słodko wyglądał gdy tak myślał. Aż zabrakło mi słów
Nie wiedziałam co dalej...
- Riker... - Powiedziałam niepewnie
- Tak?
- Mam do ciebie głupie pytanie.
- To pytaj.
- Ee... jak bardzo mnie lubisz?
- Rzeczywiście głupie... Myślałem że wiesz że strasznie mocno...
-Jak mocno? -  spojrzałam mu w oczy
- Mocniej niż kogokolwiek innego na świecie.
-Czyli nie pogniewasz się gdy zrobię to...- powiedziałam i pocałowałam go  w usta. On odwzajemnił pocałunek. Jego wargi były słodkie i delikatne.
Po jakiś trzech minutach oderwałam się od niego.
- Dlaczego tak krótko... - Jęknął pod nosem.
- Co za dużo to nie zdrowo. - Zaśmiałam się i poprawiłam włosy ruchem głowy
- Ale wiesz, że to było całkiem miłe? - również się zaśmiał.
- No wiem...
- To siedzimy dalej? Nadal boję się twojej siostry - odparł z niewielkim wyrzutem.
- Nie chce mi się wracać- Powiedziałam i położyłam głowę na jego klatce piersiowej.
- To zostańmy.
- Dla mnie fajnie.
- Dla mnie też. - mrugnął do mnie i mnie przytulił.

Ola

-Dobra, wracamy do domu- zwróciłam się do Rossa i ruszyłam w kierunku mieszkania.
- Na reszcie odpuściła... - powiedział do siebie blondyn.
- Słyszałam.  - Rzuciłam gniewnie.
-Rozchmurz się… może nie ma tu twojej siostry, ale jest jeszcze Ross- uśmiechnął się do mnie i mrugnął.
- Bardzo śmieszne... - Powiedziałam naburmuszona.
- Daj jej luzu... niech się dziewczyna pobawi.. niech żyje.
- Żyje przecież... - Powoli dochodziliśmy do furtki domu.
- Ale bez zabawy... jak widzę to chodzi ciągle spięta
- Nie moja wina przecież.
- Wydaje mi się, ze to ty wywierasz na nią presje
- Jaa? - spojrzałam na niego dziwnie.
- Wiesz... jak ona zwiewa przed tobą i czepiasz się gdy ona się wygłupia…
- Nie prawda! A po za tym to Riker zwiewa, nie ona...
Nie zdążyłam dokończyć, bo mnie pocałował. Byłam bardzo zdziwiona i zaskoczona, ale szybko poddałam się chwili. Minęło może z 15 minut, może dwadzieścia. Oderwałam się od niego powoli czując chłodny wiatr na plecach i krople deszczu spadające na mnie.

Riker

- Zaczyna padać... - powiedziałem patrząc się w zachmurzone niebo.
- Ale ja nie chcę iść
- Jeszcze niedawno chciałaś. - przeniosłem szybko na nią zdziwione spojrzenie.
- Kobieta zmienną jest.
- Tak, to już gdzieś słyszałem...
- Też cię lubię. – odparła z ironią.
- Ale tego jeszcze nie - powiedziałem szeroko uśmiechając się.
- No to słyszysz teraz
- Pierwszy raz...
- Lubię cię... teraz drugi.
- Miło.
Podniosła głowę i spojrzała na mnie.
- Kurde, dlaczego ty masz takie ładne oczy? - zapytałem z udawanym zmartwieniem.
- No nie wiem, nie wiem- Udawała, ze się zastanawia
- Musisz zaczął nosić okulary.
- A to dlaczego? – zapytała zdziwiona.
- Żeby zasłaniać te swoje śliczne gały.
-Muszę cię zmartwić ... nienawidzę okularów - Uśmiechnęła się i mrugnęła do mnie.
- A szkoda...
- A to czemu.
- Bo by ci ładnie było.
- Jasne... takiej wiedźmie jak ja nic nie pomoże.
- Bardzo śmieszne…
- Jestem w stu procentach poważna
- Ale nie szczera.
- Czy moje oczy mogą kłamać?
- Nie koniecznie... ale usta tak. - nieco rozbawiły mnie jej słowa.
-Hahaha! Bardzo zabawne- Powiedziała i pocałowała mnie w policzek.
- Oo, a co to? - powiedziałem uśmiechnięty od ucha do ucha.
- A nic takiego.
- Przydałoby się częściej.
- Ktoś tu mnie lubi, lubi- Powiedziała melodyjnie, a ja się zarumieniłem.
- Mnie tym znakiem też... - dopowiedziałem cicho.
- Może ... może nie.. któż to wie.
- Ja!
- Aż taki pewny jesteś?
- Niee... ale wiesz, zawsze można pomarzyć. - puściłem do niej oczko.
- A chciałbyś, żebym cię lubiła tak bardziej?
- To zbyt osobiste pytanie... - Zawstydziłem się - Tak, chciałbym... - Dodałem po chwili.
- To dobrze się składa.
- Czemu? - Byłem nieco zdezorientowany.
-No bo cię lubię
- Tak bardziej? - Zapytałem unosząc brew.
-Być może.
- Co to znaczy 'być może'?
- To znaczy... ze nie zauważasz, że się z tobą droczę.
- W takim razie ty nie zauważasz że ja też to robię.
Dziewczyna spojrzała na mnie i zaśmiała się. - Dobra...jakoś musimy się chyba dogadać.
- To my się nie dogadujemy? - zapytałem zdziwiony.
- Po prostu nie chcę, żeby Ola się dowiedziała, że cię całowałam.
- Czemu niby?
- Po prostu nie chcę i już.
- No ok... skoro jest taka groźna to lepiej jej nie mówmy. Boisz się jej?
- Nie chce mi się słuchać...."A co będzie gdy..." i tu padną setki historyjek.
- Hah... racja... ja to jednak mam luz z tym moim bratem, wcale się o mnie nie martwi.
- Farciarz - Mruknęła pod nosem, a na jej twarzy pojawił się grymas.
- Oj tam... - muszę pogadać z Olką…
- Pewnie będzie wrzeszczeć na mnie za okno, ale trudno - Powiedziała i wstała z moich kolan.
- Nie będzie tak źle...
- Być może...Muszę iść
- Dokąd?
- No do domu.
- Odprowadzę cię.
- Dzięki... towarzystwo mi się przyda.
- Nie ma za co.
-A mogę zrobić jeszcze jedną rzecz?
- Zależy jaką...
-A o taką - Powiedziała i przytuliła się do mnie.
- Bardzo miła rzecz...
-Dlatego tego chciałam
- Nie mów w taki sposób... to brzmi jakby to miało być nierealne.
- A jak mam mówić?
- Nie wiem... Normalnie? - zaśmiałem się cicho. - Dobra, chodźmy już.

Ross

- Zaczyna padać... - powiedziała Ola.
- Serio? Deszcz cię obchodzi.
- Zmokniemy. - spojrzała na mnie dziwnie.
- Spoko....wiesz ja idę do domu.
- Czekaj! Nie chciałam cię urazić, czy coś…
- Spoko.... i przemyśl to co mówiłem. Nie każ siostrze być ciągle poważną.
- Dobrze, dobrze, w końcu mam ciebie... to twoje słowa.
- No właśnie - Ni stad ni zowąd pojawili się Riker i Emily. Szybko znikają i tak samo się pojawiają.
- Nie bij! - pisnęła Em i schowała się za Riker'em. - Bo wiesz.... mam jeszcze siniaki- Dodała jeszcze na koniec
- Nie bój się... Ross odmienił moje życie... dosłownie. Zabronił mi robić wszystkiego co robiłam do tej pory... Jejciu, ale to głupio brzmi... JAK TY TEGO DOKONAŁEŚ NIENORMALNY CZŁOWIEKU?! - zapytała zdziwiona, załamana i zła jednocześnie.
-Jestem czarodziejem.- Powiedziałem uśmiechnięty i zrobiłem słodka minkę.
- A wy gdzie byliście? - Zapytałem nasze zguby.
- Eee... w parku. - odpowiedziała szybko Emily.
- A co tam robiliście? - zapytała podejrzliwie Olka.
- Siedzieliśmy.-Przeciągnęła słowo blondynka.
- Tylko? - zapytałem. łatwo było się domyślić co robili. Przynajmniej mnie.
-A co mieliśmy robić? Lizać się pod każdym drzewem? - Zapytała trochę wkurzona Emily. Oj.... znowu ją wkurzyłem.
- Tego akurat można się po was spodziewać. - Ola mrugnęła do mnie z miną znaczącą: 'tak lepiej?' Ja się lekko uśmiechnąłem i kiwnąłem głową. - Dobrze, chodźmy do środka, bo jesteśmy już cali mokrzy. Riker, radzę ci wyłączyć telefon, bo na pewno rodzinka nie da nam żyć.
-Nie, dzięki...wybiorę się na spacer... sama. - Powiedziała na serio wkurzona Em.
- Ej, ale teraz? - zapytał zdziwiony Riker. - Przecież przed chwilą wróciliśmy.

-Trudno się mówi - Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie.

***
Hej! Tak, wiem znowu ja... Diana nie może dodawać rozdziałów bo nie ma dostępu do kompa... mam nadzieję że nie jesteście na mnie za to złe ;*
Ten rozdział, wywalczony żmudną i długą pracą, dedykuję moim dwóm kochanym siostrzyczką, Padlince i Szaszłyczkowi <3
Dziękuję Wam że czytacie tego bloga i zawsze komentujecie :*
Mam nadzieję że rozdział nie jest za długi ani za nudny... a więc, do napisania! :***

~Refive

Rozdział 5

Dlaczego nie ma was jeszcze w domu?! - Krzyknął rozwścieczony głos w słuchawce.
- Spokojnie Rocky, jesteśmy u naszych przyjaciółek... - Zacząłem go uspokajać.
- I ja ich jeszcze nie znam?!
- Jakoś nie było okazji... i nie wiedzieliśmy czy chciałbyś je poznać - zacząłem się wykręcać.
- Nawet na zapytałeś!... - nadal darł się na mnie mój niewyrzyty brat.
- No tak...ale...no...Laski pomóżcie!
- Twój brat, twój problem. - Powiedziały naraz obojętnie.
- Em... zrób te twoje czary , żeby się uspokoił - prosiłem ładnie blondynkę.
- Nie jestem czarownicą... A po za tym jak już mówiłam: to nie mój problem.
- Riker będzie miał przechlapane w domu i nie będzie mógł się z tobą spotykać! - Musiałem użyć silniejszych środków. Byłem niemal pewny, że to zadziała.
- No dobra.... Rocky tak!?
- Mhm.
- Telefon - wyciągnęła dłoń w moją stronę
Bez wahania go jej podałem. 
-Halo?- zapytała Emily.
- Kto mówi? - Zapytał zdziwiony Rocky.
- Jestem Emily, przyjaciółka Rossa i Rikera - Przywitała się miło i uśmiechnęła.
- Ooo, jak miło. Możesz powiedzieć moim braciom żeby już wracali? Mają przerąbane w domu.
- Spoko. Nie ma sprawy...Chłopaki, macie wracać do domu bo inaczej wpierdol! Przekazane.
Teraz to na serio się bałem, Riker też nie miał wesołej miny.
- Mają coś nietęgie miny... - Powiedziała do telefonu. Rocky gadał jednak tak głośno, że wszyscy wszystko słyszeliśmy.
-Normalnie już cię lubię.
Widać było że Riker gotował się w środku.
Miałem nadzieje, że nagle nie wybuchnie
- Dzięki... ja też cię już lubię- odpowiedziała i zaśmiała się.
- No wiesz, mnie się nie da nie lubić. - Mnie też przestawało się to coraz bardziej podobać.
- Oddaj mi moją komórkę. - Powiedziałem ostro. - I tak nic nie załatwisz.
- Zaraz... mógłbyś tak miły i załatwić, żeby chłopaki nie mieli przechlapane. Proszę! - powiedziała słodko, teraz to było dziwne.
- Oddaj mi telefon! - Powtórzyłem groźnie.
- Ross i Riker są bezpieczni... dasz mi swój numer?
- Nie! - wyrwałem jej telefon z ręki i krzyknąłem głośno do słuchawki, po czym się rozłączyłem i schowałem komórkę do kieszeni.
- Co ty robisz?! Wiesz, że teraz będziecie mieć przechlapane jeszcze bardziej. - Powiedziała zdziwiona Emily.
- Trudno. Dzięki brachu - powiedział do mnie zadowolony ze mnie brat.
- Faceci - Prychnęła Em i poszła do kuchni. Oj.... chyba rozzłościliśmy lwice.

Ola

- O co ci chodzi? Najpierw ją błagasz o pomoc a później wyrywasz jej telefon? - Zapytałam z niedowierzaniem. - No tłumacz się- Dodałam na koniec
- Miała tylko poprosić o pomoc...
- Ale najwyraźniej jej to nie wystarczało. - Dokończył wkurzony Riker.
- A co? Mężem jej jesteś? - Zapytałam uszczypliwe. Już kompletnie ich nie rozumiałam
- Możemy na chwilkę pogadać na osobności? - Ross spojrzał na mnie znacząco.
-Dobra- Powiedziałam niechętnie i wyszliśmy do mojego pokoju.
- No to mów, o co chodzi.
- Ja chcę tylko pomóc mojemu bratu... Widziałaś jego minę jak Rocky zaczął filtrować z Emily?
- Tak! A ja ci mówiłam, że Em nie ma czasu na facetów. Nawet jakby Rocky zaprosił gdzieś Em ona by sę nie zgodziła. Nigdy się nie zgadza.
- Zakład?
- Co ty chcesz zrobić?
- Umówić Em i Riker'a na randkę... Albo zwykle spotkanie jak wolisz. - Spojrzał na mnie cwaniacko.

- Nie! - powiedziałam wkurzona. On już przegina.
- Czyli jednak nie jesteś pewna. - Kurde... Wygrał. Ale ja nie chcę żeby Em się coś stało!
- Em można powiedzieć, że zastępuje mi matkę i nie pozwolę żeby coś je się stało. Koniec tematu - Powiedziałam i wyszłam z pokoju.
Byłam na serio bardzo wkurzona.
- O kurr... - Powiedziałam do siebie... Nie wierzyłam w to co widziałam...
- Łooo... - Dodał idący za mną Ross który przed chwilą zobaczył to samo co ja.

***
Hejo :D
Także ten no... kolejny rozdział... napisałyśmy go już w poniedziałek ale dopiero teraz mogłam wejść na kompa żeby opublikować ;) Kolejnego już powoli kończymy.
Chciałam ten rozdział zadedykować dwóm moim siostrą, ale wyszedł strasznie krótki więc zrobię to przy kolejnym ;*

niedziela, 2 marca 2014

Rozdział 4

Przed drzwiami stali moi rodzice. Nie dogadywałam się z nimi dobrze. Uważali, że powinnam rzucić muzykę i iść na medycynę. Dla mnie to strasznie nudne. Nie odwiedzali nas za często.
Ola też nie dogaduje się z nimi. Kocha muzykę, a oni wysyłają ją na prawo.
- Po co przyszliście? - Rzuciłam oschle.
- Spokojnie! My tylko na chwile! Macie tu 10 tysięcy.
- Nie przekupicie nas - mówiłam wciąż z nagłą powagą.
- Nie chcemy! Macie na opłatę mieszkania- wcisnęli mi pieniądze i odeszli.
Z hukiem zamknęłam drzwi i poszłam do siebie. Miałam dość dnia, chciałam odpocząć, ale ktoś zaczął pukać.
- Czego! - z wrzaskiem otworzyłam ponownie drzwi.
- Matko boska! Rodzice tu byli? - Zapytała Ola. Szybko się rozebrała i poszła ze mną do kuchni.
- Tak... sorry, trochę mnie zdenerwowali... - przeprosiłam Olkę. Wyglądała na zmartwioną.
- Dali nam kasę na mieszkanie - wskazałam na pieniądze.
- Nie mam zamiaru brać nic od nich. - powiedziała moja naburmuszona siostra.
- Ja też! Mam już dość! Idę spać! - Poszłam do siebie. Następnego dnia wstałam, ubrałam się i poszłam do szkoły.

Ola

Obudziły mnie uporczywie wdzierające się do pokoju promienie słoneczne. Ociężale przewróciłam się z boku na bok i przykryłam twarz poduszką. Pomimo kilkunastu godzin snu, nadal czułam się zmęczona. Leżałabym tak jeszcze długo, gdybym nie przypomniała sobie o pewnej istotnej rzeczy – SZKOŁA. W głębi ducha błagałam czas, aby jeszcze nie było tak późno jak można było wywnioskować po miejscu słońca na niebie. Szybko wstałam z łóżka i zerknęłam na zegar wiszący nad drzwiami.
- 12.30. – powiedziałam do siebie głośno z przerażeniem.
- O nie, o nie, o nie! Minęła już ponad połowa lekcji! – pech chciał, że dzisiaj akurat miałam lekcje na ósmą godzinę. Pędem podeszłam do mojej szafy, wzięłam pierwsze lepsze ciuchy z wierzchu i pognałam do łazienki. W miarę gotowa, tzn. ubrana i z niesterczącymi włosami we wszystkie strony, wzięłam torbę i zaczęłam pakować wszystkie potrzebne mi rzeczy. ‘Dlaczego nie zrobiłam tego wczoraj?!’ – karciłam się w myślach. Kiedy byłam gotowa, szybko wzięłam klucze ze stołu, zamknęłam dom i pobiegłam do szkoły. Na miejsce dotarłam po piętnastu minutach. Kiedy wbiegłam do budynku było pusto.
- No tak, przecież wszyscy są teraz na lekcjach. – wyszeptałam do siebie.
Nowa szkoła, brak planu lekcji, pierwszy dzień nauki…  nie wyglądało to za dobrze. Poczekałam na przerwę. Wszyscy uczniowie wychodzili z klas, a ja wśród nich próbowałam ujrzeć kogoś mi znajomego. Nagle zauważyłam Ross’a. Byłam uratowana! Pomachałam mu ręką. Od razu mnie zauważył i do mnie podszedł z uśmiechem na twarzy.
- Myślałem, że nie przyjdziesz. – powiedział nieco zdziwiony.
- To niechcący… trochę zaspałam i jakoś tak wyszło… - powiedziałam zawstydzona.
- Nie nastawiłaś sobie budzika?
- No wiesz… zawsze to Emily była takim rannym ptaszkiem i mnie budziła… właśnie, nie widziałeś jej może? Bo gdy się skapnęłam że dzisiaj jest szkoła, już jej nie było. – dodałam trochę zmartwiona.
- Widziałem, ale jakoś nie było okazji porozmawiać… ciągle gadała z Riker’em.
- No tak… - rzuciłam lekko się śmiejąc. – masz już plan lekcji? I w ogóle wiesz już wszystko o naszej klasie, roku szkolnym itp.?
 - Lekcja z wychowawczynią była pierwsza. Mamy nauczycielkę od geografii.  – powiedział nieco strapiony.
- Aż tak źle? – zapytałam z obawą. Byłam pewna, że dostanę od niej ochrzan za opuszczenie tylu lekcji. A jak wezwie rodziców?
- Nie… tyle że ma strasznego fioła na punkcie spóźnień, frekwencji i nauki… No dobra, jest źle… Ale za to dyrektor jest całkiem spoko.  – ożywił się nieco.
- To może lepiej do niego pójdę po ten plan lekcji…
- Tak, lepiej tak. Mogę pójść z tobą jeśli chcesz. – zaproponował przyjaźnie. W sumie to trochę się bałam tej szkoły.
- Pewnie, przyda mi się jakaś ochrona w razie czego. – zachichotałam.
- Okey, to chodźmy! – krzyknął uśmiechnięty od ucha do ucha. – gabinet dyrektora jest tam, - wskazał ręką duże, szklane drzwi na końcu korytarza.

Emily

Ola na sto procent zaspała. Wiem, bo zawsze ja ją budziłam. Przez pół dnia gadałam z Riker’em. Po lekcji matematyki, podeszłam do swojej szafki. Nagle ktoś mnie szturchnął w ramie.
- Co jest? - zapytałam zamyślona.
Ciągle myślałam o odwiedzinach moich rodziców. Popsuli mi cały humor.
- Coś ty taka zamyślona dzisiaj? Nie wyspałaś się? - zapytał dobrze już mi znany głos.
- Miałam niemiłe odwiedziny,
- To nie myśl już o nich...
- Może masz racje - Powiedziałam zamykając drzwiczki szafki. Spojrzałam na Riker’a zmęczonymi oczami.
- Jednak też jesteś niewyspana. - powiedział zatroskanym głosem.
- Spałam z.... pięć godzin- Prawdę powiedziawszy to spałam tylko godzinę, ale nie chciałam się przyznać
- No to się nie dziwię…
- Nie pójdę spać. – powiedziałam pewnym siebie głosem.
- Tak, w to nie wątpię, jesteś uparta bardziej niż osioł.
- To był komplement czy obelga – Podniosłam  jedną brew do góry i skrzyżowałam ręce na piesi.
- Ani jedno ani drugie.
- Powiedzmy, że ci wierze- Powiedziałam cicho i ziewnęłam.
- Została nam jeszcze tylko jedna godzina, może jednak już pójdziesz do domu i się zdrzemniesz?
- Nie! Idziemy na biologie.... ale obudzisz mnie jak zasnę?
Zrobiłam do niego słodkie oczka ,żeby go przekonać.
- No nie wiem... - zaczął się ze mną droczyć.
- Ładnie proszę- Podeszłam do niego bliżej i zrobiłam smutną minkę.
- Zobaczy się! A teraz chodź.
- Już idę- powiedziałam melodyjnie i poszliśmy do klasy. Lekcja się zaczęła, a po piętnastu minutach stało się to czego się obawiałam. Oczy same zaczęły mi się zamykać.
- Em! Emily! Wstawaj, nauczycielka zaraz pyta! - obudził mnie głos Riker'a.
Na jego komendę szybko usiadłam w pionie i zaczęłam się modlić żeby nie wybrała czasem mnie.
- Dobrze... spójrzmy... kto m a mało ocen... Lynch. - powiedziała ostro nauczycielka. Wydawało się, że nienawidziła swojej pracy.
- Powodzenia ci życzę- szepnęłam do niego.
- Mam szczęście że z historii się wczoraj uczyłem - odpowiedział mi również szeptem.
Nic nie powiedziałam, tylko pokazałam, że trzymam za niego kciuki.
Podczas gdy pani pytała Riker'a, wszyscy gadali wykorzystując chwilę, gdy pani nie zwraca uwagi na resztę klasy.
Ja zaczęłam się nudzić więc zaczęłam bazgrać coś w zeszycie.
Nagle zadzwonił dzwonek i od biurka wrócił zadowolony Riker.
- I jak- zapytałam pakując książki
- Sześć.
- Wow! Gratulacje- powiedziałam pełna zachwytu
- Dzięki. - powiedział po czym zaczął się pakować.
- W końcu do domu. Rzucę torbę w kąt i spadam spać- powiedziałam i ziewnęłam.
Zaczęłam iść w stronę wyjścia.
- Em.
- Taak?
Odwróciłam się do niego i spojrzałam miło.
- Odprowadzić cię do domu?
- Jak chcesz się ze mną pomęczyć jeszcze
- I tak nie mam co robić, a Ross kończy dzisiaj późno.
- Dobra, choć - wzruszyłam delikatnie ramionami i wyszłam z klasy

Riker

Gdy wyszliśmy ze szkoły padał lekki deszczyk. Z minuty na minutę zaczynało robić się coraz bardziej ulewnie.
- Gorzej być nie może - Powiedziała zrezygnowana Emily
- Może... - Po chwili na niebie pojawiła się ogromna błyskawica razem z groźnie reprezentującym ją hukiem. Blonynka strasznie się wystraszyła i niechcący potknęła, bo było ślisko. Natychmiast ją złapałem.
-Oj! - Powiedziała cichutko patrząc na mnie.
- Nic ci nie jest? - Spytałem z troską powoli zbliżając swoją twarz do jej. Tą piękną chwilę przerwał koleiny huk. - Może lepiej już chodźmy... - Powiedziała Em stając na własnych nogach.
- Bo padnę i trzeba będzie mnie reanimować - Powiedziała pośpiesznie i szybko ruszyła do domu.
Ja pobiegłem za nią.
Po paru minutach kompletnie mokrzy staliśmy przed jej domem. - Może wejdziesz i napijesz się herbaty? - zaproponowała blondynka
Z wielką chęcią. Ross na pewno sam tutaj przylezie za obiektem swojego zainteresowania. - Powiedziałem rozbawiony.
- A ja nie chce w tą burze siedzieć sama. Fajnie się składa- Otworzyła drzwi i szybciutko weszła do środka.
- No. I możemy też przy okazji razem dorobić lekcje.

Ross

Cały dzień przegadałem z Olą, a na lekcjach się nudziłem. Zaproponowałem, że odprowadzę ją do domu, ona chętnie się zgodziła. - Jestem ciekaw czy Riker jest u Em- Zacząłem się głośno zastanawiać
- Z pewnością
- Coś się tam kroi- Powiedziałem melodyjnie, a potem wybuchłem śmiechem.
- Przestań.... nie wyobrażam sobie, żeby miała chłopaka
- Niby czemu? Riker to naprawdę świetny chłopak... a po za tym skoro ty tak myślisz o jakimkolwiek związku twojej siostry, to co ona może sobie pomyśleć o twoim? Jesteś od niej młodsza... nigdy nie pozwoli ci mieć chłopaka?
- właściwie to jest odwrotnie
- No widzę właśnie. Ale próbuję ci uświadomić, co by było, gdyby to ona tak myślała.
- Em ma dużo na głowie, a gdyby miała chłopaka byłoby gorzej
- Mógłby jej pomagać.
- Jasne.. " pomagać"- wzięła słowo w cudzysłów.... coś mi się tu nie podobało
- No na przykład w lekcjach. - Ale ona jest kujonem…
-No to... w... oj! Każdy chce mieć drugą połówkę
- Każdy? - spojrzała na mnie spod byka.
- A co, ty nie chcesz? - zapytałem zdziwiony.
- Lepiej skończmy temat
- Serio? Nie chcesz? - nie dawałem za wygraną. - A co cię to tak interesuje?
- Może to, że nie pozwalasz siostrze mieć chłopaka
- To nie tak, że nie pozwalam... po prostu uważam, że to by jej tylko zaszkodziło. Martwię się o nią. Ty się wcale nie przejmujesz Riker'em?
- Nie jest to konieczne... mamy jeszcze dwóch braci, siostrę i przyjaciela. To oni są raczej od 'martwienia się'.
Weszliśmy do jej domu. Zobaczyliśmy Em i Riker’a uczących się. Miły widok.
- A co ty się tak nagle braciszku nauką zainteresowałeś? - zapytałem uszczypliwie.
- Ty też byś mógł.
- Ja się dobrze uczę. – pokazałem mu język.
- Yhm.... jasne. Powiedział sarkastycznie. Spojrzałem na niego krzywo. Nagle moja komórka zaczęła dzwonić.
- Halo? – odebrałem. Odpowiedział mi niemiły ryk.       

- Mamy przechlapane! – odłożyłem na chwilę telefon od ucha i powiedziałem po cichu do Riker’a.

***
Hejo, ja tak tylko na chwilkę wpadłam, żeby dodać rozdział. Myślałam, że go nie dokończymy, bo mam masę nauki. Także ten... spadam!
Mam nadzieję że rozdział się podoba ;)
Paa!

~Refive 

sobota, 1 marca 2014

Rozdział 3

Emily

 Wstałam o dziewiątej rano. Szybko poszłam do łazienki umyć się i ubrać. Włożyłam na siebie niebieskie spodnie i bluzkę z krótkim rękawem. Poszłam zjeść śniadanie. Nagle zadzwonił dzwonek. Ola poszła otworzyć, a po chwili usłyszałam chłopaków.
- Co tak wcześnie? - usłyszałam głos nieco zmieszanej i zdziwionej Oli.
- Nudziło nam się w domu- Odpowiedział radosny Ross.
- Ale ja nawet nie zjadłam śniadania...
- Poczekamy. A gdzie twoja siostra? - szybko odłożyłam talerz do zmywarki i nalałam sobie soku.
- W kuchni. - słyszałam jak zaczęli się zbliżać do pomieszczenia
- Siemka wam- Przywitałam się wesoło i rzuciłam szklankę do zlewu. Miałam pecha ponieważ się stłukła - Oj- dodałam
- Nie skaleczyłaś się? - Zapytał z troską w głosie Riker.
- Nie, spoko. Nic mi nie jest! - powiedziałam i szybko zabrałam szkło. Wywaliłam do kosza.
- Ładnie tu macie - powiedział uśmiechnięty Ross.
- Dzięki... - odpowiedziała Ola, jakby nadal zmieszana. Jakoś dziwnie się zachowywała.
- Ok! To ja się zbieram... Ross pilnuj mojej siostry w waszym studiu.
- Po co tak wcześnie jechać do szkoły? - Zapytała moja zdziwiona siostra patrząc na mnie jak gdyby nie chciała zostać sam na sam z Ross'em
- Powiedziałam zbierać się, a nie jechać -dodałam, żeby mogła odetchnąć z ulgą
- Właśnie! Szkoła! Riker, co ze szkołą?! - Zaczął panikować  Ross.
- To zależy do której klasy chodzisz. - Powiedziała Olka.
- Do pierwszej... A to dobrze czy źle? - Zapytał nadal przerażony.
- Raczej dobrze... Chodzisz do klasy z moją siostrą, a po za tym młodsze klasy nie mają dzisiaj zajęć. Riker ma gorzej - uspokoiłam go.
- Ha fraaaajer! - zaczął nabijać się z starszego brata. Aż zrobiło mi się go szkoda.
- Nie będę miał chyba dużo do nadrabiania i przynajmniej ominą mnie te nudne lekcje o wymaganiach itp...
- One są najlepsze, bo możesz na nich pogadać. - Rzucił jego młodszy brat.
- Ross ma racje - Przytaknęłam młodszemu niechętnie
- No i? I tak nie mogę tam dzisiaj pójść.
- Dobra , bez bulwersu! Idę się naszykować! - wywróciłam oczami i skierowałam się do pokoju
- A ja poszukam w końcu czegoś do jedzenia. - przewróciła oczami moja siostra. Zobaczyłam jeszcze kontem oka że otworzyła lodówkę.
Kiedy już znalazłam się u mnie, szybko wzięłam moją torbę i zaczęłam pakować książki. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. - Proszę!
- Co robisz? - Zapytał Riker stojący w drzwiach.
- Kończę pakować książki - Pokazałam palcem na torbę i uśmiechnęłam się. Próbowałam wepchnąć piórnik. Ale coś mi to nie wychodziło.
- Pomóc ci? - Zapytał jakby z... Nadzieją?
- Jakbyś mógł! Staram się to włożyć, ale jakoś nie mogę- powiedziałam zdesperowana.
- Okey. - usiadł koło mnie i zaczął wsuwać piórnik. Po chwili mu się udało.
- Jak ty to...- ja się męczyłam z tym pięć minut, a jemu wystarczyła sekunda.
- Normalnie - odpowiedział pokazując swoje śliczne ząbki.
- Cóż....Dziękuje
- Nic wielkiego.
- Dla mnie tak- Pocałowałam go w policzek i podeszłam do szafy.
- A co teraz robisz? - zapytał zdziwiony.
- Nie wzięłam stroju na WF...
- Aaa... to wszystko tłumaczy.
- Albo dobra dziś nie ćwiczę - powiedziałam i zamknęłam szafę z hukiem.
- W sumie to i tak będzie samo gadanie, więc na pewno nie będziecie ćwiczyć. - powiedział.
- Nie chce mi się tam iść - siadłam na łóżko. Czułam się zmęczona, a nawet nie byłam w szkole.
- To nie idź. Chodź z nami. - rzucił zachęcająco i z uśmiechem.
- Chciałabym, ale to pierwszy dzień... nie chcę opuszczać
- Ja opuszczam i co? Nic wielkiego się nie dzieje.
- Ale ty masz taryfy ulgowe, a ja jestem najlepszą uczennicą w klasie... niestety - skrzywiłam minę. Chciałam iść z nim... to znaczy z nimi.
- Tyy? Znaczy: akurat tyy?? - szybko się poprawił.
- No... że blondynka nie od razu znaczy, że głupia- wzruszyłam ramionami i poprawiłam grzywkę ruchem głowy
- Ej! Nie o to mi chodziło!
- No przecież wiem! Droczę się z tobą - mrugnęłam do niego i delikatnie walnęłam w ramie
- Nie strasz mnie tak... - powiedział z ulgą.
- Przepraszam- zrobiłam minę kotka ze Shreka.
- Awww... jakaś ty słodka. - rzucił po czym zmierzwił mi włosy na głowie.
- Dzięki! No czas się zbierać! - powiedziałam z uśmiechem i zawiesiłam torbę na ramie.
- Jest dopiero dziesiąta... - spojrzał na mnie dziwnie.
- Poważnie ?- powiedziałam zdziwiona. Wydawało mi się że było później.
- No spójrz. - pokazał mi wyświetlacz swojego telefonu. Ja spojrzałam się na niego dziwnie.
- Może najpierw sam zobacz? - powiedziałam z niedowierzaniem. Riker tylko się uśmiechnął po czym wykonał polecenie. Od razu uśmiech zszedł mu z twarzy.
 - O cholercia... pędem do szkoły!
Otworzyłam drzwi, a do pokoju wpadli Ola i Ross.
- Powinnam to skomentować, ale wredne słowa zachowam dla siebie - zwróciłam się do Rikera i poszłam do kuchni napić się jeszcze soku.
- Ale to nie tak jak myślisz! - zaczęła się bronić moja siostra.
- No właśnie, my tylko przechodziliśmy i tak jakoś wpadliśmy na te drzwi... - pomagał jej Ross.
- Jasne! A ja jestem Marysia, mam czarne włosy i kocham zbierać maliny - Powiedziałam sarkastycznie i zaczęłam pić sok.
- Ej... to akurat nie prawda. - powiedział z urazą młodszy blondyn.
- Wiesz co to sarkazm ? -Zapytałam z politowaniem Rossa
- Oczywiście że wiem. - pokazał mi język.
- Powiedzmy, że ci wierze. Dobra miło było, ale ja się zmywam. Ola jak będziesz w tym studiu to uważaj na siebie - zwróciłam się do młodszej siostry zakładając buty.
- Z nami jej nic nie grozi przecież. - zbuntował się Ross.
- Uważaj na siebie - Zignorowałam młodego Lyncha i puściłam oczko Oli.
- Okey, okey. - odpowiedziała mi z nieśmiałym uśmiechem na ustach.

Ola

- Gdy Emily i Riker już wyszli, poszłam do mojego pokoju się pakować. Przez cały ten czas między mną a blondynem panowało milczenie. Szczerze, to jakoś na żywo, gdy wiesza na mnie swój wzrok, nie wiem co powiedzieć.
- Jesteś gotowa na nasze studio? – przerwał nagle ciszę jaka między nami panowała od dłuższego czasu.
- Sama nie wiem… chyba tak. Na reszcie zobaczę jak tam jest. – rozmarzyłam się.
- Zobaczysz, że nie pożałujesz. Em będzie ci zazdrościć - Zaśmiał się blondynek.
- Haha, to brzmi groźnie. – powrócił mi dobry humor.
- Spokojnie! Włos ci z głowy nie spadnie - wybuchliśmy śmiechem oboje. Do domu wpadł Riker. Szybko się uwinął.
- No co tak się grzebiecie? Jest za pięć! Już jesteśmy spóźnieni! – zaczął nas pośpieszać nieco zestresowany.
- Spoko, już idziemy. – powiedziałam, po czym wyszliśmy z domu. Kiedy już go zamknęłam na cztery spusty, stanęliśmy pomiędzy dwoma błyszczącymi samochodami: niebieskim dodge viper’ em oraz żółtym chevrolet corvette.
- Woooooooooow… - wbiłam wzrok w oba auta i z otwartą szeroko buzią wpatrywałam się w nie. – Kim wy jesteście? Milionerami jakimiś? – zapytałam z niedowierzaniem.
- Nasi rodzice dają nam dużo kasy. – powiedział Ross jakby to było coś normalnego. A zdecydowanie NIE BYŁO.
- Ale oczywiście wsiadamy do mojego. – rzucił szybko starszy blondyn i już chciał otwierać drzwi w swoim wozie, ale jego młodszy brat mu przeszkodził.
- Co to to nie! Jedziemy moim! – zaczęła się kłótnia.
- Serio? Wy to już większych problemów nie macie? – zapytałam z sarkazmem. – No już, kompromis…
Jedziemy autobusem!
- Nigdy w życiu! – powiedzieli na raz obaj bracia.
- A po za tym nie mamy czasu! A mój samochód jest zdecydowanie szybszy. – dodał Ross.
- Dobra... ene due like fake... Jedziemy Rikera, bez marudzenia - Zrobiłam małą wyliczankę i problem z głowy.
- No wiesz co? Foch!
- Nie obrażaj się... po prostu tak wyszło!
Wsiedliśmy do niebieskiego auta i ruszyliśmy. Ross siedział twarzą do okna i nadal udawał obrażonego.
Zaczęłam się zastanawiać co u Emily.
'Pewnie się teraz nudzi...' - pomyślałam.

Emily

W szkole to była totalna masakra. Strasznie się nudziłam, nawet mi się przysnęło na historii. Ciągle gadali o regulaminie i prawach ucznia. Wymęczyłam się strasznie. Gdy wróciłam do domu Oli nie było. Zapewne dobrze się bawiła. Nie zamierałam do niej dzwonić i jej przeszkadzać. poszłam do swojego pokoju i położyłam się spać.
Obudził mnie dzwonek do drzwi.
Niechętnie wstałam i podeszłam do drzwi.

Gdy je otworzyłam, nie wierzyłam własnym oczom...

***
Hejo... i kolejny rozdział! Jakoś samo się napisało... szybko i przyjemnie :D
Mam nadzieję, że się Wam podoba i napiszecie swoją opinię w komentarzach! ;)
Dobra, dalej już nie przynudzam, pa!

~Refive